Większość opiekunów kotów prędzej czy później zastanawia się nad przyjęciem do domu kolejnego kota. Bywa, że wynikają z tego problemy, takie jak posikiwanie w niepożądanych miejscach, zmiana zachowania pierwszego kota, a nawet otwarta agresja między zwierzętami.
Czy można zatem przyjąć następnego kociego domownika, tak by w stał się częścią rodziny a nie zarzewiem konfliktu? Odpowiedź brzmi tak, ale trzeba to zrobić z głową.
Niestety przygarniając czy kupując kolejnego kota kierujemy się najczęściej sercem, nie rozsądkiem. Jest to zrozumiałe. Kocie oczy spoglądające z ogłoszeń budzą w ludziach instynkty opiekuńcze. Spróbujmy jednak uruchomić rozsądek i przemyśleć swoją decyzję. Przede wszystkim trzeba kierować się dobrem pierwszego kota, czyli rezydenta. Nowy zwierzak powinien być do pewnego stopnia podobny do rezydenta. Wiele osób preferuje adoptowanie kociąt, zakładając, że starszy kot łatwiej zaakceptuje „dziecko”. Nie do końca jest to prawda. Kociak ma mnóstwo energii, zatem jeśli dorosły kot nie ma już takiej potrzeby ruchu i zabawy, to nieustanne zaczepki ze strony młodszego osobnika mogą poważnie zaburzyć mu nastrój i doprowadzić do wycofania lub nawet problemów zdrowotnych.
Wybierając zwierzę na „dokocenie” spróbujmy dowiedzieć się jak najwięcej o jego charakterze i dotychczasowych doświadczeniach. Wiele fundacji i domów tymczasowych potrafi bardzo dobrze dobrać zwierzaka do preferencji nowych opiekunów. Warto wziąć pod uwagę ich opinie. I najlepiej wybrać kota w wieku i o charakterze zbliżonym do kota rezydenta.
A teraz postawmy się w sytuacji naszego zwierzaka. Dom, czy mieszkanie stanowi jego terytorium, do którego kot jest bardzo przywiązany. Patrolowanie terenu, to oprócz polowania, zabawy, jedzenia i spania jedna z najważniejszych kocich potrzeb. Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia przychodzi do Was mama i mówi, że od dziś będzie z Wami mieszkał Wituś. Wituś wnosi walizki i wprowadza się do waszej sypialni, siada na kanapie, w łazience rozstawia swoje kosmetyki, a do szuflad pakuje ubrania. Widzicie Witusia pierwszy raz w życiu, a zajmuje on Waszą przestrzeń życiową. Niezbyt fajna perspektywa, prawda?
Tak właśnie czuje się Wasz kot jeśli przywieziecie nowego domownika i wypuścicie go bez żadnego przygotowania. Lęk u nowego kota i frustracja rezydenta są gwarantowane (poza naprawdę nielicznymi przypadkami kotów kochających wszystko i wszystkich, ale to jest tak rzadkie jak jednorożce).
Co możemy zrobić, żeby koty się poznały i polubiły? Musimy przeprowadzić proces zwany socjalizacją z izolacją. Dla nowego kota przygotowujemy osobne, zamknięte pomieszczenie, może być niewielkie. Ustawiamy mu potrzebne elementy, miseczki, kocyk lub posłanie, jakiś karton do ukrycia się, choćby nieduży drapak, stojący lub leżący kartonowy. Kot nie zna także swoich nowych opiekunów, dlatego przez pierwsze dni warto spędzać z nim czas, w zależności od jego nastawienia, w sposób spokojny, po prostu będąc lub próbując zabaw wędką, zachęcania przysmakami itp. Warto również od początku wprowadzić taką rutynę, jaka panuje w domu (godziny karmienia, wyjścia do pracy, spania). W tym czasie przybysz nie powinien w ogóle stykać się ze zwierzętami domowymi. Po kontakcie z nowym kotem myjemy ręce, a nawet zmieniamy ubrania (jeżeli kot był na rękach lub na kolanach).
Po kilku dniach, gdy nowy kot nabierze zaufania do opiekunów, można zacząć właściwy proces zapoznawania zwierzaków. Najpierw wymieniamy zapachy. Po głaskaniu nowego dajemy ręce do powąchania rezydentowi. Uważamy na sygnały! Jeżeli kot jest pobudzony, intensywnie, nawet agresywnie ociera się o nasze ręce, może to być wstęp do ugryzienia. Kot nie zrobi tego złośliwie, po prostu zapach innego zwierzęcia budzi w nim dużo emocji, które muszą znaleźć ujście.
Do przeniesienia zapachów warto zrobić kompresy zapachowe. Bierzemy czyste szmatki, gaziki, lub nawet uprane skarpetki, pocieramy boki kocich pyszczków i dajmy je drugiemu zwierzęciu do obwąchania. Następnego dnia zostawiamy kotu rzecz nasyconą obcym zapachem. Na późniejszym etapie możemy wymienić im kocyki. Nie spieszymy się. Uważnie obserwujemy reakcje kota i przechodzimy do następnego kroku tylko wtedy, kiedy widzimy, że na nowe bodźce reaguje spokojnie.
Jeżeli zwierzęta nie reagują źle na swój zapach zaczynamy wymieniać im pomieszczenia. Przenosimy rezydenta do tymczasowego lokum nowego kota, a nowemu pozwalamy zwiedzić mieszkanie. Robimy to również kilka razy i za każdym razem trochę wydłużamy czas przebywania w "pożyczonym" pomieszczeniu.
W tym momencie koty będą się już prawdopodobnie interesowały sobą przez drzwi. By wzmocnić w nich dobre skojarzenia z zapachem drugiego osobnika karmimy je po obu stronach drzwi, ewentualnie dajmy przysmaki w tym miejscu lub bawimy się. Następnym krokiem jest pokazanie sobie zwierząt, bez bezpośredniego kontaktu, np. przez szparę w drzwiach. Dobrym rozwiązaniem są także bramki lub siatki, które umożliwiają wzajemną obserwację bez dotykania.
Dopiero gdy po tych wszystkich zabiegach widzimy, że zwierzęta spokojnie na siebie reagują, a w ich zachowaniu dominuje zaciekawienie a nie niepokój, czy agresja, wtedy możemy pod kontrolą pozwolić im się spotkać w tym samym pomieszczeniu. Nie zapominajmy, że w domu, gdzie mieszka więcej niż jeden kot, musi być również więcej kocich zasobów, kuwet, misek z wodą, kryjówek, półek i drapaków.
Proces socjalizacji z izolacją nie jest krótki ani łatwy, ale znacznie zwiększa szanse, by rezydent i nowy kot dobrze się tolerowali a nawet polubili. Znajdziecie wiele osób, które powiedzą, że u nich to nie było potrzebne i koty się w końcu polubiły. Wracając do przykładu Witusia, może się on okazać sympatycznym gościem, z którym nadajecie na tych samych falach, łatwym w obejściu, szanującym domowe zasady. Ale może też być ledwo znośnym osobnikiem, który zawsze zabiera Wam ulubiony kubek. Tak czy inaczej przyjemniej byłoby poznać go wcześniej zanim się do Was wprowadzi, prawda?
Proces socjalizacji z izolacją opisałam w dużym skrócie. W razie pytań lub wątpliwości warto sięgnąć do literatury fachowej lub skorzystać z porady behawiorysty.
Comments