Pewnie kojarzycie zabawne tabliczki z napisem „Tu rządzi kot, rodzina tylko sprząta” albo „Ten dom należy do kota, ja tylko płacę rachunki”. To taki żart, czy może kot naprawdę sądzi, że jesteśmy tylko po to, żeby mu usługiwać? Jak postrzegają nas koty? Jak wprowadzić do domu kota, by stał się miłym towarzyszem, a nie słodkim despotą?
Niektórzy się obruszą, bo chcą i mogą poddawać się kociej „tyranii”. Nie ma w tym nic złego. Jednak wiele osób przygarniając, adoptując, czy kupując kota pragnie nadal mieć kontrolę nad zasadami panującymi w domu. To możliwe, ale trzeba dobrze poznać kocie potrzeby i zwyczaje oraz panować nad procesem wprowadzania kota do swojej rodziny.
Najczęstszym błędem jest uczłowieczanie kociego sposobu myślenia. „On mi robi na złość”, „Ona patrzy jakby mówiła – no i co mi zrobisz”, „Ten wredny sierściuch tylko czeka, aż otworzę sypialnię, żeby wleźć do szafy i wytarzać się w moich czystych koszulach”. Czy rzeczywiście kot tylko czeka, żeby postawić na swoim? Nie całkiem.
Kot postrzega swoje otoczenie jako zbiór zasobów. Nasze mieszkanie, czy to kawalerka, czy dom z ogrodem, to jego terytorium. Nasze łóżko i kanapa to miękkie przyjemne miejsca odpoczynku. Wierzch lodówki lub najwyższa półka regału, to punkt obserwacyjny, pozwalający kontrolować duży obszar. Człowiek to głównie ręce, sprawnie otwierające puszki i napełniające miseczki, sprawiające przyjemność głaskaniem (pod warunkiem, że głaszczą tam gdzie trzeba i nie za długo). To również kolana lub brzuch – powierzchnia wydzielająca ciepło, na której miło jest się położyć. Oczywiście koty przywiązują się do ludzi. Nasz głos, zapach i dotyk kojarzy im się z bezpieczeństwem. Można powiedzieć, że na swój koci sposób nas kochają.
Kochają, ale nie zawsze słuchają. Ile razy z blatu zginął kotlet, z kanapki szynka, a w maselniczce zostały ślady szorstkiego języczka na maśle? Czy naprawdę nie ma sposobu na wychowanie kota? Jest, ale najlepiej zacząć jak najwcześniej. Planując wprowadzenie nowego, mruczącego domownika powinniśmy odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
- Jak długo jesteśmy poza domem?
- Czy często i na długo wyjeżdżamy?
- Czy hodujemy dużo roślin?
- Czy jesteśmy przywiązani do wystroju mieszkania?
- Czy kot śpiący w łóżku jest do zaakceptowania dla wszystkich członków rodziny?
Osoby lubiące częste podróże powinny zawczasu pomyśleć, kto będzie się opiekował kotem na czas ich nieobecności. Czy pomoże rodzina, znajomi, czy warto pomyśleć o catsitterze lub sprawdzonym hotelu dla kotów? A może kot będzie podróżował z właścicielem? Warto wybrać zwierzę odważne i od samego początku przyzwyczajać je do podróży w bezpiecznym transporterze, do odgłosów samochodu i do opiekuna zastępczego.
Równie ważna jak tryb życia jest sfera domowa. Kot jest zwierzęciem bardzo zwinnym, szybkim i… powiedzmy - elastycznym. Nawet jeżeli wydaje nam się, że gdzieś nie da się wejść, to kot pokaże nam jak bardzo się mylimy. Zanim kupimy lub adoptujemy powinniśmy sprawdzić mieszkanie pod kątem zakamarków, w których kot może się ukryć, miejsc, gdzie nie chcielibyśmy go widzieć i roślin domowych. Wiele popularnych roślin doniczkowych jest toksycznych dla kota (np. dracena). Warto je usunąć przed wprowadzeniem mruczka do domu. Kociaki, szczególnie te urodzone przez wolnożyjące matki, mogą rozkopywać ziemię w doniczkach. Kojarzą zapach ziemi z czasów, gdy załatwiały się na dworze. Wysokie, duże rośliny, np. palmy, są kuszącym celem wspinaczki. W internecie opiekunowie dzielą się różnymi sposobami obrony przed „kocimi ogrodnikami” (np. specjalne kratki, do zakładania na doniczki). Warto poszukać dobrej metody zawczasu.
Opiekunowie kotów mieszkający wyżej niż na parterze muszą zabezpieczyć okna i balkony. Na rynku jest ogromny wybór siatek chroniących koty przed wypadnięciem. Nie można liczyć na koci rozsądek w tej kwestii, ponieważ instynkt łowiecki da o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie i kot skoczy widząc szpaka lub wiewiórkę. Nie jest prawdą, że kot zawsze spada na cztery łapy. Upadki nawet z niewielkiej wysokości kończą się najczęściej poważnymi urazami szczęki, łap i miednicy. Koszty siatki są niższe niż koszty leczenia skutków upadku. A przede wszystkim oszczędzą cierpienia zwierzakom.
Koty postrzegają przestrzeń nie tylko jako powierzchnię poziomą, ale również jako wszystkie miejsca, do których można dostać się skacząc i wspinając. Wielbiciele bibelotów, porcelany i szkła powinni zainwestować w zamykane witryny. Doskonałym rozwiązaniem są półki ścienne dla kotów, zaspokajające potrzeby wspinania się i obserwacji z góry. Warto przyjrzeć się ofertom na rynku lub samemu zabawić się w projektanta i przemyśleć, gdzie i jak można takie półki wkomponować w wystrój domu.
Pozostaje jeszcze pytanie jak zabronić kotu pewnych rzeczy? Najpierw trzeba zdefiniować, czego chcemy kotu zabronić i dlaczego. Gdyby to był tekst satyryczny, to napisałabym, żeby następnie pogodzić się z tym, że kot i tak zrobi swoje. Ja jednak wierzę w konsekwencję. Od małego kociaka trzeba wdrażać takie zasady jakie nam pasują. Jeżeli nie chcemy kota na blacie kuchennym, to konsekwentnie zdejmujemy go, stawiamy na podłodze i tam dajemy coś do przekąszenia lub do zabawy. Czasami konieczne są czysto techniczne rozwiązania. Skoro kot nie może wchodzić do pralni, gdzie leży świeże pranie (takie kusząco mięciutkie i czyste, tylko się położyć), zamknijmy pomieszczenie i pilnujmy, by zawsze było niedostępne dla kota. To nie może być część jego terytorium. Jeśli kot otwiera szuflady lub szafki i wyciąga zawartość, najskuteczniej jest zamontować zabezpieczenia, takie jak dla małych dzieci.
Wchodzenie do sypialni i spanie na łóżku jest dla kota bardzo atrakcyjne. Jeżeli się na to nie godzimy, to sypialnia musi pozostać od początku zawsze zamknięta przed kotem. Jeśli raz go wpuścimy i zrobimy wyjątek (bo np. jest taki biedny po zabiegu kastracji), to dla kota pojawi się nowy zasób do zagospodarowania i nie spocznie (a raczej nie ucichnie) dopóki go nie zdobędzie.
Każdy opiekun kota musi sam zdecydować gdzie stawia granice. Mamy prawo postawić je tam, gdzie nam pasuje. Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że kot będzie negocjował. I to twardo!
Comments